29 czerwca, 2015

III. Poranek Viko

   Po tej całej wycieczce do jednostki wojskowej, poszłam spać, a kiedy się obudziłam znalazłam się tu. Tutaj, czyli w łóżku. Jest 5 rano.
-CHOLERA! NIE SPAKOWAŁAM SIĘ!- krzyknęłam przerażona. Popędziłam po plan lekcji i zaczęłam się pakować. Uf, skończyłam. 5:12. Zdąże na 7:30. Poszłam do garderoby się ubrać. Hm...wezmę na dzisiaj kombinezon. Tak! Ten krótki w biało-żółte paski! Nie...może w biało-czarne, albo tęczowe. No w końcu myślę! A do tego lepiej japonki czy conversy, lub na koturnie. Hm...raczej białe na koturnie z palcem i dziurami. Dobrze, że mam pomalowane na tęczowo paznokcie u stóp. I złote kolczyki. Koła czy kulki. Chyba koła. Tak.
   Minęła godzina z kawałkiem zanim ogarnęłam się z resztą obowiązków. Jest 6:34. Zbiegłam z torbą na dół i na szybko wypiłam jogurt malinowobananowy. Yummy. Poszłam umyć zęby i zobaczyłam, że już 7:21. Kurde.
-MAMOO! JEDZIEMY?- wrzeszcze z przedpokoju ubierając koturny.
-No! Już schodzę- odparła osoba zapytana. Czekam niecierpliwie na wycieraczce i oglądałam się w lustrze.
   Tęczowe, buty, kombinezon, paznokcie u stóp, końcówki włosów. Z włosów rozwalony (specjalnie) kok, tusz na rzęsy nałożony, błyszczyk też. Jezuu! Gdzie ta mama.
-Idziesz?!-tupię nogami zdenerwowana.
   Słyszę zbieganie ze schodów. W końcu. Wyciągam klucze z drzwi i wychodze na dwór. Podbiegam do samochodu. Czekam, aż mama otworzy mi go. Już wychodzi z mieszkania, a przy tym otwiera wózek. Wsiadam do niego i sprawdzam godzinę. 7:27. Mama wsiada i zapala auto. Wyjeżdżamy i jedziemy pod szkołę, a mama do swojej firmy budowlanej.
   Kiedy przyjechałyśmy do gimnazjum, pobiegłam do budynku. Miał czerwono-biały kolor. Zajrzałam do szatni i zauważyłam Paule.
-Paula!- zawołałam. Przyjaciółka zauważa mnie i idzie w moją stronę.
-Hej. Ładnie wyglądasz!- mówi.
-Dziękuję. Pójdziesz ze mną zmienić buty?- Paula przytaknęła i poszła za mną. Wyjęłam z torby kolorowe conversy i białe skarpetki. Ubrałam to (zaczynając oczywiście od skarpetek, a kończąc na butach), a koturny wrzuciłam do białego worka szkolnego na moim wieszaku.
   Wzięłam Paulinę za rękę i pobiegłam do klasy.
  

28 czerwca, 2015

II. Przygoda Viko

   Następny dzień, zaczynał się dobrze. Obudziłam się o 9:26. Obok mnie leżała Julka i Paula.
-Cześć, dziewczyny- uśmiechnęłam się do nich, a one mi to odwzajemniły. Powoli wstałam i poszłam się kąpać. Kiedy wyszłam z łazienki, Julka wepchała się i poszła również wziąć prysznic. Zauważyłam, że Paula czesze się i myje zęby.
-Idziesz już?- zapytałam smętnie.
-Muszę. Tata dzwonił...- odparła moja najlepsza przyjaciółka.
-Szkoda. Odprowadzę Cię- leniwie podążałam za nią. Pożegnałyśmy się i pobiegłam na górę ścielić łóżko. Okazało się, że było juz pościelone przez Jule.
-Dzięki- powiedziałam do niej i poszłam drugi raz na dół po śniadanie. Wszystko przyniosłam na białej dużej tacy. Położyłam ją na łóżku i poszłam odnieść stolik na pierwsze piętro. Kiedy weszłam na górę, Julka włączała telewizor i zajadała kanapki. Ja także się do niej dołączyłam.
-Dobre?- spytałam Julie.
-Noo- odparła z jedzeniem w buzi.
-Fuuj! Zaraz Ci coś z ust wyleci!- odsunęłam się od niej na metr i prawie spadłam z łóżka, ale Julka mnie przytrzymała i wciągnęła spowrotem.
-Dziękuję Ci bardzo, ale mogłaś tego nie wypluwać na łóżko...-plasnęłam ją lekko w ramię- Zbieraj to!
-Już! Nie bij mnie..-śmiała się i sprzątała Julka jedzenie wyplute na koc. Kiedy skończyła, dokończyłyśmy jeść i zeszłyśmy na dół do mojej mamy.
-Wiki. Jedziemy na wycieczkę- powiedziała tajemniczo mama.
-Gdzie?- zapytałyśmy z Julką.
-Do chłopca w waszym wieku, który został żołnierzem. Nazywa się, Hubert...o tak! Hubert- odparła mama wsiadając do białego BMW. My również wsiadłyśmy na tylne siedzenia i prawie całą drogę  śpiewałyśmy kolędy (a było lato).
-Jesteśmy dziewczęta. Wysiadka! -rozkazała mama. Jak wyszłyśmy z samochodu ukazał nam się wielki zielony budynek.
-Co to za chata?- zapytałam.
-Pewnie jakaś...ja sama nie wiem- odpowiedziała Julka. Podbiegł do nas jakiś pan i powiedział.
-Dzień dobry. Nazywam się Dariusz Miętosz. Będę was oprowadzał, po tej oto jednostce wojskowej- powiedział pan Dariusz.
-Ale my chcemy zobaczyć tego chłopca Huberta- wtrąciła się Julka.
-Oczywiście. Proszę za mną-odparł generał i poszedł do środka budynka.
  W środku było tak mrocznie. Żołnierze zaczęli się na nas gapić i szeptać do innych mężczyzn. Rzuciłam na jednego spojrzeniem nienawiści, a on zaczął schodzić z łóżka, na którym siedział i podążał w moją stronę.
   Przeszedł mnie dreszczyk emocji. Chciałam krzyczeć, ale się powstrzymałam i stanęłam. Czekałam co zrobi 13 letniej dziewczynie.
-I co mi zrobisz?- zapytałam cicho mężczyzny w zielonym mundurze. On nic nie odpowiedział tylko dalej do mnie podchodzi. Był 3 metry o demnie. Teraz dwa...i jeden.
-Odwal się!- krzyknęłam i rzuciłam w niego średnim kamieniem, który leżał na ziemi. Mężczyzna skoczył w moja stronę, a ja zaczęłam uciekać w stronę łóżek. Odwróciłam się. Wariat dalej biegł. Skoczyłam na pierwsze łóżko i rzuciłam w faceta poduszką. Niestety goniący mnie żołnierz złapał ją i rzucił za siebie. Nie chciałam krzyczeć, więc skoczyłam na pierwszego lepszego mężczyznę i obróciłam go w stronę tamtego szalonego chłopaka. Uderzyli się brzuchami i z wrażenia upadli.    
   Zwycięsko zeskoczyłam z wysokiego pana i podbiegłam jakby nigdy nic do mamy i Julki. One nawet nie zauważyły, że mnie nie ma. "Hm..fajna rodzina"- pomyślałam i podążałam za żołnierzem.
   W końcu doszliśmy do pokoju z łóżkiem i szafką na ubrania. Na materacu leżał chłopiec.
-To Hubert?- zapytałam pana Dariusza.
-Tak. Zostawie was samych, a panią prosze ze mną. Musi pani wypełnić dokumenty- zwrócił się do mojej mamy o wyszedł z pokoju. Zostałam tam z Julką i chłopcem.
-Czego?- zapytał agresywnie chłopak.
-Ee... chce zrobić z Tobą wywiad. Jeżeli pozwolisz- odparłam nieśmiało i wskazałam na kamerę wisząca mojej na szyi.
-Dobra- powiedział chłopak. Usiadł na łóżku i zaprosił mnie na nie. Popatrzył na mnie piwnymi oczami i czekał.
-Dlaczego zostałeś żołnierzem? Ktoś Cię zmusił, czy z własnej woli chciałeś podjąć się tego zawodu?- zaczęłam nagrywanie.
-Od 6 roku życia marzyłem, aby zostać żołnierzem. Dlatego nim zostałem- odparł Hubert.
-A co z rodziną?- spytałam dalej nagrywając film.
-Nienawidzę rodziców. Nie zwracali na mnie uwagi. Nie kochali mnie- odpowiedział obojętnie.
-Czy podoba Ci się ta praca? I dlaczego?- kontynuowałam wywiad.
-Tak. Jestem nią zachwycony. Fajnie ludzie, miła atmosfera- powiedział podekscytowany.
-Dziękuję za wywiad. To mi wystarczy- zakończyłam filmowanie.
-Już?- zapytała Jula.
-Tak- odparłam wyłączając kamerę.
-Dzięki. Pójdziecie już? Jestem zmęczony- spytał Hubert. Nie żegnając się wyszłyśmy.

  

27 czerwca, 2015

I. Nowa Viko

   Jestem Viko i właśnie przeprowadzam się do nowego domu. Wstrzymuje się, aby moja radość i podekscytowanie nie wybuchnęły, przed mamą, która jest za kółkiem i samochodem, który niecierpliwie robi "brr".
   Moi rodzice się rozwiedli więc, mieszkam z mamą. Tata znajduje się w Niemczech z wujkiem i razem pracują. Sama nie pamiętam gdzie, bo podjęli się nowej pracy.
   Wracając do tematu...już jesteśmy na miejscu! Stoję przed pięknym i dużym domem. Jego ściany są  białe, a dach ciemno brązowy. Przed mieszkaniem jest eleganckie, metalowe ogrodzenie. Działkę mamy dużą. Nie powiem, że ogromną, bo bym kłamała. Na podwórku jest tylko trawa i różne tuje, drzewka, kwiaty, a najważniejsze są truskawki! Mniam! Już stają się bardziej czerwone i soczyste. Obok domu jest szary chodniczek. Taka wąska dróżka, która ciągnie się wokół całej chaty. Mamy parking dla dwóch samochodów i garaż.
-WIKI! Idziesz do domu, czy nie?- odezwała się mama.
-Już biegnę!- krzyknęłam i wspiełam się po białych jak śnieg schodach i otworzyłam powoli brązowe drzwi, a kiedy weszłam byłam oszołomiona. Było przepięknie!
   Stałam teraz w przedpokoju i zdejmowałam granatowe conversy na koturnach z widocznymi palcami (dostałam je na imieniny i są bardzo podobne do koturn "sandałków"). Odłożyłam białą walizkę na bok i rozejrzałam się po domu.
  Każda ściana miała biały kolor, a podłoga była z drewnianaych gładkich desek o łososiowym kolorze. Super to wyglądało.
Kuchnia i jadalnia były połączone ze sobą, a duży pokój jedynie oddzielony kawałkiem ściany. Na przeciwko jadalni była łazienka, a obok niej schody na 2 piętro. Chciałam już wchodzić na górę, ale zatrzymała mnie mama, bo miałam jej przecież pomóc w poukładaniu rzeczy.
-Wiki, zacznij od jedzenia...później zabierz swoją walizkę i wszystko poukładaj na półkach. Twój pokój jest na górze. Drugie drzwi po lewej. -Zapamiętasz?- radośnie powiedziała mama.
-Tak- odparłam, schowałam jedzenie do biało-szarych szafek i pobiegłam z walizką i dwoma torbami w zebre (czarno-białe paski) na drugie piętro.
   Posłucham się wskazówek mamy i w końcu doszłam do mojego pokoju z czterech innych. Był bardzo duży. Miał chyba 8 metrów długości i 8 szerokości! Zauważyłam że w moim pokoju znajdują się jeszcze dwie pary drzwi. Jedne po lewej drugie po prawej na tej samej ścianie, która leży na przeciwko łóżka.
   Weszłam w pierwsze drewniane drzwiczki i była tam łazienka. 3x3 metry. Znajdowało się w niej wanna+prysznic, toaleta, umywalka, kilka zapachowych świec oraz 3 ręczniki we wzorki (czarno- białe).
   W środku drugich drzwi była moja wymarzona garderoba! Miała 7 metrów długości, a trzy szerokości.
   Czym prędzej zaczęłam wieszać ciuchy na wieszakach. Chciałam, aby ubrania były ułożone kolorystycznie. Po godzinch staraniach bielizna, bluzki, spodnie, sukienki, spódniczki....i taak daalej zostały porozwieszane.
   Teraz zajęłam się wszystkimi przyborami szkolnymi i książkami, poukładać na biurko. Składałam przezroczyste kubeczki na kredki, mazaki i długopisy, białą lampkę i dałam kosz na śmieci pod biurko.
   Bym zapomniała powiedzieć o wyglądzie pokoju! Obok drzwi, którymi się wchodzi do pokoju jest biało-szaro-czarne łóżko,a na prawej ścianie od strony łóżka są 4 duże półki.
   W jednej już wcześniej układałam kosmetyki i biżuterię, na drugiej układałam w szafeczkach przybory plastyczne, na trzeciej znajdują się książki do szkoły, a na czwartej pamiątki z różnych kraji, w których byłam np. Polska, Włochy, Hiszpania, Litwa, Czechy, Paryż. To jest tylko 1/4 części państ odwiedzonych przeze mnie. 
-Wiki!-zawołała mama.
-Tak?- zapytałam.
-Zejdź na dół!
- Po co?
- Nie będę krzyczeć, bo głos mi się zedrze. Szybciutko na dół!
-No juuż- tak na prawdę wolałam siedzieć w swoim pięknym pokoju, ale jak trzeba to trzeba. Zbiegłam po schodach i zobaczyłam mamę z jakąś torbą lub plecakiem za plecami.
-Co tam masz?- zapytałam pokazując wzrokiem na rzecz znajdującą się za mamą.
-Twoja nowa torba do gimnazjum- odparła mama pokazując mi śliczna i słodką torbę zakładającą się przez ramię. Sięgała mi do biodra. Była cała biała z kolorowymi plamami. Sznurek na którym to zwisało, miał kolor szary.
-Dzięki, jest śliczna- przytuliłam mamę, wzięłam torbę i popędziłam na górne piętro. Zauważyłam że za całe dwa dni mama zawozi mnie do gimnazjum. Ojej. Stresuje się. Kiedy weszłam do swojego pokoju. Zaczęłam naklejać na drzwi różne naklejki i napisy. Było super kiedy skończyłam. Wyjęłam z kieszeni telefon i zajrzałam na Facebooka. Zauważyłam, że jest moja najlepsza przyjaciółka dostępna. Chciałam zacząć rozmowę, ale ona mnie wyprzedziła.
Paula: Hejka :)
Ja: Hej :*
Paula: Co robisz?
Ja: Nic, może wpadniesz do mnie? ;)
Paula: Jasne. Za 10 minut będę. A tak w ogóle jaki ten numer domu?
Ja: Numer domu to 11. Wpadaj szybko! Do zobaczenia.
Paula: Pa :)
   No i taka rozmowa. O nie! Muszę się ubrać! Jak ja wyglądam. Biegiem zaczęłam się ubierać w białe, dżinsowe spodenki i różowy podkoszulek. Nałożyłam również kapcie-króliczki. Uczesałam się w wysokiego koka. Moje włosy były długie do pasa. Miały kolor kasztanowy, z tęczowymi końcówkami włosów.
   Nawet nie zauważyłam, kiedy Paula weszła mi do pokoju.
-Wiki! Już jestem- odezwała się Paula.
-Widzę właśnie. Jak trafiłaś do mojego pokoju? - spytałam.
-Twoja mama mi powiedziała, gdzie się znajduje.
-Aa..rozumiem. Oprowadze cię.
-Haha! Spoko
-Tu jest łazienka-wskazałam na pierwsze drzwi po lewej- A tu garderoba!- otworzyłam na całą szerokość drzwi i pokazałam jej te piękne, te śliczne ubrania.
-Wow! Zawsze o tym marzyłaś!- szepnęła zaczarowana Paula.
-Może pomalujemy paznokcie?
-Jasne. Jaki kolor wybieramy? Może biały i różowy?
-Chciałam to powiedzieć! Oczywiście! Wyjmij z pierwszej półki lakiery.
-Ok- po 15 sekundach wróciła że zmywaczem, wacikami i lakierami. Ja jeszcze pobiegłam bo specjalne naklejki.
-Mogę ja Tobie robić pierwsza? -zapytałam podekscytowana.
-No. Tylko wiesz, na który paznokieć dawać jaki lakier?
-Średnio.
-Na kciuk: biały, na wskazujący: różowy, na środkowy: biały, na serdeczny: biały i na mały: różowy. Pasi?
-Pasi. Czyli biały, różowy, biały, biały różowy?
-No mówię przecież.
-A szlaczki chcesz jakieś?
-No. Ten różowy lód daj mi na serdeczny palec.
-Spoko. Mamy mieć tak samo? Czy odwrotnie kolory oprócz naklejek?
-Odwrotnie. Zaczynaj już!- zamoczyłam pędzelek w lakierze i przejeżdżając mazią po długim paznokciu Pauli plotkowałyśmy. Jak skończyłyśmy obie, nasze palce wyglądały przepięknie! I tak słodko.
-Ślicznie, prawda?- powiedziała Paula z zapartym tchem patrząc na nasze paznokcie.
-Prawda! Może wyjme laptopa?-zapytałam się.
-Wyjmij. Tylko najpierw na Snapa chce dać kilka zdjęć naszych paznokci i nas. Okej?
-Zawsze dla Ciebie pani- powiedziałam żartobliwie i obie zaśmiałyśmy się. Paula wyjęła telefon dotykowy i robiła selfie paznokciom i nam. Kiedy sesja została zakończona, pościłyśmy sobie filmik na YouTube dotyczący mody. Trwał pół godziny. Weszłam na Facebooka i zobaczyłam 37 powiadomień. Część była o tym "Jak tam w nowym domu?", a inne dotyczyły zaczepek. Na wszystkie odpowiedziałam i odczepiłam. Następnie wyłączyłyśmy lapka i położyłyśmy go do szafki.
   Zaproponowałam, aby u mnie nocowała. Ona powiedziała, że zadzwoni do mamy. Ja słuchałam tej rozmowy.
-Hej.Mamo, mogę nocować u Wiki?...
Ona mi da....ok....dzięki...wiem....pa- mówiła Paula.
-Możesz?!- zapytałam.
-Tak- odparłam. Nagle Usłyszałam pukanie.
-JUŻ IDĘ!- wrzeszcze zbiegając na dół. Otwieram drzwi, a tam stoi Julka. Moja kuzynka.
-Hej! - wołam do niej radośnie.
-Cześć Wiki! Mogę wejść?- zapytała się Julka.
-No jasne. Wchodź- patrzyłam jak zdejmuje vansy i podaje mi torbę.
-Chodź na górę. Ty na noc do mnie idziesz? -zdziwiona idę z nią do mojego pokoju.
-Tak. A co? Masz gościa?-pyta Jula.
-No mam, ale was przedstawię. Ona też u mnie nocuje- zakłopotana przedstawiłam Julke, Pauli. Żeby nie było za cicho włączyłam Fandango Gang "Jak to jest". Dziewczyny wsłuchiwały się w tekst, a ja malowałam Julce paznokcie na biało- niebiesko. Kiedy skończyłam rozłożyłam spod mojego dwuosobowego łóżko jeszcze jedno wysuwane.
   Przyniosłam z pierwszego piętra prostokątny, przezroczysty stolik na przekąski i napoje.Dałam na niego 4 paczki chipsów, 2 cole, cukierki i ciasto z truskawkami. Od razu za brałyśmy się za jedzenie. Oglądałyśmy przy tym film "Niezgodna" na wiszącym telewizorze w moim pokoju. Kiedy film się skończył, była już 23:10.
-Idziecie się kąpać? Mi się dziś nie chce. Pójdę jutro z rana- powiedziała Julka.
-Ja tak samo- popatrzyłam się na Paule- a ty?
-Ja pójdę teraz, bo i tak jutro z rana muszę iść do domu. Jadę do
babci- szepnęła Paula. Potruchtałam do łazienki i wzięłam ręcznik. Następnie rzuciłam go Pauli wraz z moją pidżamą. Ona wszystko złapała i poszła się kąpać.
-PAULA! SZAMPON JEST NA UMYWALCE- krzyknęłam za nią.
-Zauważyłam!- odparła Paulina. Razem z Julką przebrałyśmy się i zaczęłyśmy sprzątać. Wszystko lśniło. Przybiłyśmy sobie piątkę i oglądałyśmy jakiś tam serial. Zanim wyszła Paula, minęło około 40 minut. Była juz druga nad ranem.
-Zgadnij, która godzina...- po wiedziałam do Pauli, zasłaniając elektryczny zegar stojący na biurku.
-Ee... 1 nad ranem?-zgadywała Paulina.
-Nie! Jest juz 2:52! Zaraz 3 rano!- wtrąciła się Julka..
-Oj tam. I tak nie będziemy spać- odparła Paula. Obie się z nią zgodziłyśmy i oglądałyśmy dalej serial "Świat według Kiepskich". Za każdym razem, kiedy Boczek się ukazywał Julka musiała go skomentować.
-O patrz jakie ma oczy! Takie malutkie! Haha jaki głos! Zdławiony ...o i jeszcze...
-Oj Julka, zamknij się wreszcie- powiedziałam rozdrażniona. Moja kuzynka juz tylko od czasu do czasu się śmiała, ale nie komentowała.
   Serial trwał jeszcze 15 minut i wybiła godzina 3:00.
-Dziewczyny, ubierajcie się. Idziemy na dwór. Jest 23°C, nawet ciepło, więc się do tego dostosujcie- oznajmiłam ubierając się. Julka i  Paula zrobiły co kazałam i wyszłyśmy na dwór. Poszłyśmy przed bramkę, a że było ciemna oświeciłam latarką.
   Nagle zza drzewa wyskoczyła dziewczyna w naszym wieku w masce i wrzasnęła.
-Jestem Karina! Uciekaj, bo strzelał! Pif Paaaf! Hue hue hue!- skakając jak "chory człowiek" obkrążała krzak i rzucała w niego pestkami od słonecznika.
   Wszystkie oprócz "Kariny" wybuchnęłyśmy niepowstrzymanym śmiechem wariatek. Nagle podeszła do nas nieznajoma i zaczęła wymachiwać przed sobą rękoma jakby miała zespół downa. Chciałam ją zagadać, ale kiedy zauważyła, że otwieram usta czym prędzej uciekła w krzaki.